Pisałem o dziwności dni pierwszych, ale chyba jeszcze dziwniejsze są dni ostatnie. Daje się odczuć zmniejszony dystans między osobami, ale na chwilę, bo część uczestników i uczestniczek wyjeżdża (z uzasadnionych powodów) wcześniej. Nie jest to jakoś bardzo rozbijające, ale jednak dobrze, gdy wspólnota od zawiązania do rozwiązania pozostaje pełna. Szczególnie w momencie, w którym publiczność z zewnątrz niezbyt przejawia zainteresowanie wejrzeniem w świat młodej sztuki. W Polsce lubimy wielkie nazwiska, nie doceniając świeżego spojrzenia i tym samym wylewając dziecko z kąpielą. Pewnie powodów tego zjawiska jest wiele, ale to nie jest dzisiaj moim celem, aby się nad nimi zastanawiać. Warto nadmienić, że w piątek wyszło słońce! Co prawda do 13.00, ale zawsze to coś. Chociaż trochę bardziej zachciało się żyć. W atmosferze VideoNews lekkie rozprężenie, zastanawianie się co będzie wieczorem, ale dało się również słyszeć próby podsumowywania i syntezowania tego, czego doświadczaliśmy. Ostatnie warsztaty i ostatni blok pokazowy.
Zamykając przegląd zaprezentowała się pracownia filmu eksperymentalnego z Akademii Sztuki w Szczecinie, w której opiekę pedagogiczną sprawują Hubert Czerepok i Rafał Żarski. W ostatnim czasie AS daje się poznać jako zaangażowana, otwarta uczelnia. Czego się spodziewano po tandemie Czerepoka i Żarskiego? Z pewnością chęci do nieograniczania młodzieńczej ekspresji i nowatorskiego podejścia w kwestii pedagogicznej. Mam nadzieję, że pamięta wół jak cielęciem był – mrugam tu w stronę Rafała i jego wspomnień, kiedy uczestniczył w VideoNews jako student. Myślę, że tak stosunkowo krótki czas, jaki miałyśmy do przeglądowej dyspozycji, nie był w stanie odsłonić specyfiki pracy żadnej z pracowni, ale można było pewne elementy odczytać. W przypadku szczecińskiej grupy czuć zaangażowanie, skupienie na indywidualnej pracy, nie pozbywając się przy tym dobrych relacji w grupie. Cieszę się, że nie zaufali mi całkowicie jak reszta artystów i artystek i jako jedyna pracownia sprawdzili czy ich dzieła są odpowiednio przygotowane do projekcji. Ciekawym jest, że tematy do artystycznej wideo-analizy zostają raczej narzucone. Czy to źle? Chyba nie, osoby twórcze w pracowni zdają się bardzo ufać tym, którzy w jakiś sposób przetarli im szlaki. Tak jak w przypadku widocznego lejtmotywu w grupie Aleksandry Kubiak, tak i tutaj zyskujemy wiele spojrzeń na spójne ze sobą tematy. Trudno określić jedną formę w przypadku pokazanych dzieł. Od wideo amatorskiego do kreacji, które w dobrej jakości oglądamy w black boxach. Łucja Uno Obrębska w swoich wideo poetycko podchodzi do świata, doświadczeń. Pokazuje migawki, które składają się w introspektywną całość, a to wszystko puentuje określeniem siebie jako „dziecka zrobionego przez internet”. „Dom”, „Smugi” i „Przymierze” Marcela Dębicza wybrane zostały chyba tak, aby naświetlić jego sposoby codziennego patrzenia. Od czarnobiałej produkcji po niechlujne domowe kadry. Trochę jarmuschowa aparycja i tubalny głos Marcela mogą świadczyć o chęci analitycznego podejścia do życia. „Minuta ciszy” i „Projekcja” Zofii Białkowskiej to ukłon w stronę wideo artu. Zabawa percepcją osoby widzącej, troszkę osobistych odniesień, pozornie niezwiązanych z tematem, a jednak wiążących twórczość Białkowskiej ze sobą. Ania Kałwa to, jak zdążyliśmy się przekonać, the most crazy person. Aż do wizualizacji pożerania swojego psa. „Ciemno”, „Głód” i „Sunny Day” to zabawy z absurdem, może trochę naigrywanie się z prozy życia, a finalnie emanacja sposobu życia autorki. Stanislav Bagdia i Waldemar Masicz podjęli się prezentacji w formie found footage. Często stosowany w filmach artystycznych, found footage pozwala na refleksję nad historią, kulturą czy mediami, a także na dekonstrukcję oryginalnego kontekstu obrazów. To technika, która podważa granice między tym, co „oryginalne”, a tym, co zapożyczone, umożliwiając twórcom przekształcanie istniejących narracji i estetyk w nowe formy artystyczne. Ale istnieją pewne niebezpieczeństwa – potrzebujemy znać kontekst powstawanych prac, być może w jakiś sposób interesować się tematyką podejmowaną w dziełach. Takie quasi-konceptualne, kiedy praca bez opisu jest bo jest. Stanislav w „Snach z lewego oka” i „Fabrics” poszedł w malarskość obrazu, dynamikę i całkiem sensowną narrację. Z kolei Waldemar w „Brakującym człowieku renesansu” sam chyba się trochę pogubił w ilości kadrów i ich spuentowaniu. Nie wiem czy powinien wspominać w dyskusji, że, trochę parafrazując – trzeba było coś przygotować na dyplom, więc wyszło coś takiego. „Nowa Ojczyzna” z kolei jest bardziej czytelna i dająca poznać trochę prywatnej strony Masicza. Ten piece of art to pochwała nadania znaczenia nowemu miejscu i odkrywania jego historii.
To było ciekawe! Trzeci dzień VideoNews 2024 zakończył się gościnnym otwarciem wystawy Danilla Revkovskiyego „Jad. Elektrownia wodna”, która osoby odbiorcze zwiodła na manowce poznawcze. Ubogacające doświadczenie. Potem, wiadomo – kuluarowe integracje przy różnych napojach. Mam nadzieję, że ten czas to nowe pomysły, rozszerzenie perspektywy i podgrzanie otwartości. Nie będę teraz wysuwał wniosków podsumowujących te trzy dni. Niech trochę odpoczną. Dziękuję!
Mateusz
mateusz.wszelaki@labirynt.com