-
Dzień trzeci (6.12.2024) – relacja
Pisałem o dziwności dni pierwszych, ale chyba jeszcze dziwniejsze są dni ostatnie. Daje się odczuć zmniejszony dystans między osobami, ale na chwilę, bo część uczestników i uczestniczek wyjeżdża (z uzasadnionych powodów) wcześniej. Nie jest to jakoś bardzo rozbijające, ale jednak dobrze, gdy wspólnota od zawiązania do rozwiązania pozostaje pełna. Szczególnie w momencie, w którym publiczność z zewnątrz niezbyt przejawia zainteresowanie wejrzeniem w świat młodej sztuki. W Polsce lubimy wielkie nazwiska, nie doceniając świeżego spojrzenia i tym samym wylewając dziecko z kąpielą. Pewnie powodów tego zjawiska jest wiele, ale to nie jest dzisiaj moim celem, aby się nad nimi zastanawiać. Warto nadmienić, że w piątek wyszło słońce! Co prawda do 13.00, ale zawsze to coś. Chociaż trochę bardziej zachciało się żyć. W atmosferze VideoNews lekkie rozprężenie, zastanawianie się co będzie wieczorem, ale dało się również słyszeć próby podsumowywania i syntezowania tego, czego doświadczaliśmy. Ostatnie warsztaty i ostatni blok pokazowy.
Zamykając przegląd zaprezentowała się pracownia filmu eksperymentalnego z Akademii Sztuki w Szczecinie, w której opiekę pedagogiczną sprawują Hubert Czerepok i Rafał Żarski. W ostatnim czasie AS daje się poznać jako zaangażowana, otwarta uczelnia. Czego się spodziewano po tandemie Czerepoka i Żarskiego? Z pewnością chęci do nieograniczania młodzieńczej ekspresji i nowatorskiego podejścia w kwestii pedagogicznej. Mam nadzieję, że pamięta wół jak cielęciem był – mrugam tu w stronę Rafała i jego wspomnień, kiedy uczestniczył w VideoNews jako student. Myślę, że tak stosunkowo krótki czas, jaki miałyśmy do przeglądowej dyspozycji, nie był w stanie odsłonić specyfiki pracy żadnej z pracowni, ale można było pewne elementy odczytać. W przypadku szczecińskiej grupy czuć zaangażowanie, skupienie na indywidualnej pracy, nie pozbywając się przy tym dobrych relacji w grupie. Cieszę się, że nie zaufali mi całkowicie jak reszta artystów i artystek i jako jedyna pracownia sprawdzili czy ich dzieła są odpowiednio przygotowane do projekcji. Ciekawym jest, że tematy do artystycznej wideo-analizy zostają raczej narzucone. Czy to źle? Chyba nie, osoby twórcze w pracowni zdają się bardzo ufać tym, którzy w jakiś sposób przetarli im szlaki. Tak jak w przypadku widocznego lejtmotywu w grupie Aleksandry Kubiak, tak i tutaj zyskujemy wiele spojrzeń na spójne ze sobą tematy. Trudno określić jedną formę w przypadku pokazanych dzieł. Od wideo amatorskiego do kreacji, które w dobrej jakości oglądamy w black boxach. Łucja Uno Obrębska w swoich wideo poetycko podchodzi do świata, doświadczeń. Pokazuje migawki, które składają się w introspektywną całość, a to wszystko puentuje określeniem siebie jako „dziecka zrobionego przez internet”. „Dom”, „Smugi” i „Przymierze” Marcela Dębicza wybrane zostały chyba tak, aby naświetlić jego sposoby codziennego patrzenia. Od czarnobiałej produkcji po niechlujne domowe kadry. Trochę jarmuschowa aparycja i tubalny głos Marcela mogą świadczyć o chęci analitycznego podejścia do życia. „Minuta ciszy” i „Projekcja” Zofii Białkowskiej to ukłon w stronę wideo artu. Zabawa percepcją osoby widzącej, troszkę osobistych odniesień, pozornie niezwiązanych z tematem, a jednak wiążących twórczość Białkowskiej ze sobą. Ania Kałwa to, jak zdążyliśmy się przekonać, the most crazy person. Aż do wizualizacji pożerania swojego psa. „Ciemno”, „Głód” i „Sunny Day” to zabawy z absurdem, może trochę naigrywanie się z prozy życia, a finalnie emanacja sposobu życia autorki. Stanislav Bagdia i Waldemar Masicz podjęli się prezentacji w formie found footage. Często stosowany w filmach artystycznych, found footage pozwala na refleksję nad historią, kulturą czy mediami, a także na dekonstrukcję oryginalnego kontekstu obrazów. To technika, która podważa granice między tym, co „oryginalne”, a tym, co zapożyczone, umożliwiając twórcom przekształcanie istniejących narracji i estetyk w nowe formy artystyczne. Ale istnieją pewne niebezpieczeństwa – potrzebujemy znać kontekst powstawanych prac, być może w jakiś sposób interesować się tematyką podejmowaną w dziełach. Takie quasi-konceptualne, kiedy praca bez opisu jest bo jest. Stanislav w „Snach z lewego oka” i „Fabrics” poszedł w malarskość obrazu, dynamikę i całkiem sensowną narrację. Z kolei Waldemar w „Brakującym człowieku renesansu” sam chyba się trochę pogubił w ilości kadrów i ich spuentowaniu. Nie wiem czy powinien wspominać w dyskusji, że, trochę parafrazując – trzeba było coś przygotować na dyplom, więc wyszło coś takiego. „Nowa Ojczyzna” z kolei jest bardziej czytelna i dająca poznać trochę prywatnej strony Masicza. Ten piece of art to pochwała nadania znaczenia nowemu miejscu i odkrywania jego historii.
To było ciekawe! Trzeci dzień VideoNews 2024 zakończył się gościnnym otwarciem wystawy Danilla Revkovskiyego „Jad. Elektrownia wodna”, która osoby odbiorcze zwiodła na manowce poznawcze. Ubogacające doświadczenie. Potem, wiadomo – kuluarowe integracje przy różnych napojach. Mam nadzieję, że ten czas to nowe pomysły, rozszerzenie perspektywy i podgrzanie otwartości. Nie będę teraz wysuwał wniosków podsumowujących te trzy dni. Niech trochę odpoczną. Dziękuję!
Mateusz
mateusz.wszelaki@labirynt.com
-
Dzień drugi (5.12.2024) – relacja
Kolejnego dnia deszczowa aura znów nie była jakoś specjalnie zachęcająca. Zastanawiałem się nad pogodą. Finalnie doszedłem do wniosku, że środowisko może być elementem przeglądu (znowu nawiążę do koncepcji sztuki totalnej – zaangażujmy w to także biomet). Deszcz wzmaga poczucie melancholii, co może rezonować z niektórymi pracami wideo, zwłaszcza jeśli podejmują one tematy emocjonalne, introspektywne lub egzystencjalne. A raczej od pierwszego dnia zaczepiamy się o te płaszczyzny. Czy więzi między osobami studenckimi się zacieśniają? Możliwe. Dziwne byłoby, gdyby platforma stworzona do dialogu (formalnego i nieformalnego) nie umożliwiłaby tej dyskursywnej czynności. Chociaż nigdy nie wiadomo. Drugiego dnia VideoNews 2024 zaserwowano nam pokazy trzech pracowni. O ile po Zielonej Górze i Łodzi można było oczekiwać pewnych powiązań czy tendencji (chociaż Aleksandra Kubiak i Katarzyna Kozyra to dwie różne definicje delikatności), tak Lublin w tym zestawieniu wychodzi nieco egzotycznie. Tu pytania wybrzmiewają w kierunku kuratora Tatarczuka. Ale do tego wrócimy.
Osoby studiujące w pracowni działań performatywnych i medialnych Aleksandry Kubiak skupiają się wokół jednego tematu, który poddawany jest dowolnej interpretacji. Ta linia programowa jest widoczna, jednak nie pozbawia artystów i artystek wolności. W ten sposób zyskujemy wręcz badawczo-artystyczne spojrzenie na jakieś kwestie. W tym przypadku było to oscylowanie wokół surrealizmu (w nawiązaniu do jego setnej rocznicy). Warto potępić w tym wątku mizoginizm pierwszych surrealistów, a honor oddać Germaine Dulac, której surrealistyczny film został potępiony przez Bretona w 1928 roku, zanim jeszcze zdążył wyjść ku szerszej publiczności. Surrealne, jak wiemy, traktuje o tym co pod spodem, co wynurza się najczęściej w nocy, kiedy nasze myśli zostają same, o naszych lękach i emocjach. Osoby autorskie w tym przypadku czarują prostotą, pod którą ukrywa się głębia, a ona nęci. Natalia Borończyk zatrzymała naszą uwagę na krótko, zmuszając do pytań nad formą. Ostatecznie animacja o samotności w ciszy i tłumie. Agnieszka Kowaliczek tęskni za bezpieczeństwem, konkludując – bezpieczni będziemy dopiero w grobie. Ale czy nie mamy prawa szukać bezpiecznych miejsc za życia? Las, zimno i osoba dreptająca z pierzyną na plecach to Julia Surowiec. Mainstreamowy obraz tęsknoty za łóżeczkiem to u Surowiec element eksploracji przestrzeni, gdzie może dać upust swoim emocjom. Kto z nas nie darł się pod kołdrą, kiedy okazywało się, że nikogo nie ma obok? Komparatyzując – mając drugą osobę, pierzyna staje się narzędziem oddzielenia ku intymności. „Anastasiia” to swego rodzaju dziennik wizualny, bogaty w malarskie kadry. Nic dziwnego, bowiem Slovachevska przyznaje się do swej miłości do malarstwa, pokazując swoją prace wideo z dyletanckim podejściem. Czy to zaszkodziło? Nie. Otwartość Anastasii, jej pokora w odkrywaniu udzielają się odbiorcom i odbiorczyniom, a jej prognozuje zachwyt w dalszym poruszaniu się po wideoarcie. Alina Kremen z kolei w czarnobiałym wideo czasem prowadzi dialog, czasem edukuje. Czarnobiały czyli zmęczony, zamyślony, spowolniony? Marta Karkut wyłamał się z estetyki i subtelności poprzednich prac i na ekranie pokazuje się w stroju, który w pierwszym rzucie od razu kojarzy się z praktykami BDSM. Dodatkowo wizja w jakości komputerowych kamerek. W końcu pojawiają się zdania – najpierw o chęci uległości, dostosowaniu, spełnianiu czyichś pragnień. Później o wykorzystaniu, dominacji, poniżeniu. To nie pochwała sexworkingu, a rozpaczliwa tęsknota za bliskością. Znowu nasuwa się pytanie – do czego jesteśmy zdolni i zdolne, aby chociaż na chwilę zaspokoić to pragnienie?
Specyfika pracy w pracowni praktyki projektu artystycznego Katarzyny Kozyry opiera się na indywidualnych pomysłach osób uczestniczących w zajęciach. Zdziwią się w tym przypadku oczekujący i oczekujące na produkcję kolejnych „kozyrek”. Kozyra w procesie twórczym jest konsultantką, mentorką, ale nie narzucającą. W pokazie dopatrzymy się podobieństwa w stylistyce prac, ale są one zasadniczo różne. Julia Sosnowska w „Teraz będę plastikową matrioszką” używa owej lalki do zobrazowania kłębiących się w niej uczuć. Nożem otwiera jej głowę, pyrga w kąt, sama artystka pojawia się z błędnym wzrokiem. Nerwica natręctw. Z kolei „Kokon” to quasi-poemat o przywiązaniu – najpierw bez znaków alarmowych, potem destrukcyjnym. Tutaj odbiór nudzi i męczy (raz – brak dźwięku, dwa – czas trwania). Jak się potem dowiedzieliśmy – to zamierzone. „Płaszczyzna codzienności” to swego rodzaju home movie, w którym braknie jakości albo stabilizacji obrazu. Ale ważne są w nim znaki, metafory, zaskoczenia. Córka Rudnickiej bierze udział w jej produkcjach często przypadkowo, ale jest ona częścią jej rzeczywistości. W „Pogoni za ogonem” jesteśmy świadkami… pogoni za doczepionym ogonem. Odczytanie znaczenia i ciężkości metafory pozostawiam publiczności. Agata Goździk uwodzi ruchem. Jak sama wspomina, doświadczenie w tańcu nadal pozostaje dla niej ważne. W „Roślince” utożsamia się z kiełkującym ziarenkiem, wręcz jak baletnica wijąc się w tę i we w tę i towarzyszy kolejnym etapom wzrostu. „Ceremonia parzenia koszuli” to rytmiczna pochwała prasowania. Goździk z namaszczeniem przystępuje do żelazka i prowokuje zagwozdkę – to prasowanie jest antyfeministyczne czy nie?
Na końcu osoby studiujące z produkcji medialnej na UMCS w Lublinie. Tu po pierwsze stykamy się z uczelnią nieartystyczną, a po drugie wychodzimy z obszaru sztuki wideo i wchodzimy do produkcji filmowych. No i tu, może pozostać retoryczne, pytanie do Waldemara Tatarczuka – dlaczego takie zestawienie? Niemniej jednak, ważne, że osoby z Lublina pojawiły się z chęcią prezentowania swoich prac, bo dało to możliwość spojrzenia na sytuację artystyczną w owym mieście. Lublin z tak bogatym zapleczem kulturalnym, ostatnio przyznanym tytułem ESK 2029, z prężnie rozwijającą się ofertą galeryjno-muzealną, a wciąż bez jakościowej edukacji artystycznej. W ujęciu teoretycznym i praktycznym. To świadczy o demagogicznym podejściu władz miasta. W przypadku młodych osób twórczych możemy dopatrywać się ogromnej determinacji i chęci rozwoju, bo nawet ze słabym zapleczem wspomagającym potrafią tworzyć wartościowe, znaczące, technicznie niczym nieodbiegające od obecnie podziwianego formatu dzieła. Czy w sztukach wizualnych czy performatywnych. Przedstawione przez osoby studenckie prace to etiudy zrealizowane na podsumowanie jednego z przedmiotu w toku studiów. Adam Kwiecień i jego „Jak wybrać aparat analogowy?” bawią się w pewną iluzję. Obraz z VHS-a, dźwięk typowy dla starych filmów, a w tym ogromna wiedza Adama na temat technicznych kwestii fotografii. Christine Klima, Julia Błażkowska – Barć i Gabriela Białek we „Wzorach” i „Resztkach” bawią się metaforami i poetyckimi spojrzeniami na rzeczywistość. Produkcja Miłosza Zajączkowskiego „Kanar” to krótki metraż, który spokojnie mógłby wziąć udział w znanym festiwalu filmowym. „Kanar” zachwyca jakością i montażem, pytanie jak Zajączkowski stworzył tak jakościową pracę, skoro gremialnie studenci i studentki orzekli o zerowych budżetach na produkcje. Warto się tym zainteresować, pozytywnie! Val Ziółko i „Antybohater” to też próba zmierzenia się z samym sobą, lękami ukrytymi w snach, a także wyraz miłości do francuskiego sznytu, z której Ziółko jest znany.
Zestawienie tych trzech ośrodków, choć na pierwszy rzut oka wydaje się przypadkowe, ukazało wielowymiarowość współczesnej sztuki wideo. Każda z prac miała swój niepowtarzalny język, ale wszystkie razem stanowiły komentarz do współczesnych doświadczeń. VideoNews 2024 udowadnia, że nawet w tak odmiennych kontekstach artystycznych, wciąż można szukać punktów styku, a być może właśnie te różnice i kontrasty staną się źródłem inspiracji na kolejne godziny przeglądu.
Mateusz
mateusz.wszelaki@labirynt.com
-
Dzień pierwszy (4.12.24) – relacja
Pierwsze dni są dziwne. Przynajmniej dla mnie. Czy to przegląd, czy festiwal czy wakacje. Nie wiesz, czego się spodziewać, jak się zaklimatyzować i kogo spotkasz. W grupach organizacyjnych dochodzi do tego stres. Tak było i tym razem. Dał się odczuć dystans, który pojawiał się gdzieś pomiędzy. Otwarcie i pierwsza projekcja trochę to poczucie zniwelowały, a mam nadzieję, że pierwsza noc w jednym mieście pomogła osobom artystycznym w przełamaniu barier. Oczywiście żywię nadzieję, że była to noc pełna rozważań o sztuce i powstających projektach, które już niebawem. Labirynt cenię za przestrzeń do eksperymentów, bawienia się formą i za otwartość na nowe początki. Podczas otwarcia wspominałem o tendencjach w art-światku do kończenia wszystkiego – koniec performansu, koniec sztuki w ogóle, koniec czegoś tam jeszcze, Bóg wie czego. Czy możemy spojrzeć na początki? Liczę na te spojrzenia w ciągu VideoNews 2024. Może to nie będzie spektakularne – ale nawet drobny początek (chociażby odświeżania dawnych doktryn w obecnych kontekstach) może stać się podwaliną do czegoś nieziemskiego.
Jako pierwsza dała się poznać pracownia 3D i zdarzeń wirtualnych z ASP w Warszawie pod kierownictwem Piotra Kopika i Andrzeja Szwabe. W ciągu pracy grupy pojawiają się często odniesienia do historii i przestrzeni warszawskiej Woli. Jak odczytywać animacje 3D czy wirtualne rzeczywistości w kontekście galeryjnym? Okazuje się, że jest to możliwe. A same prace, mimo pozornej prostoty wizualnej, są ogromnie przebogate w treść. Ola Wierucka pokazała dokumentację działania na żywo, w którym użyta była animacja. Ciekawie widzieć fuzję wirtualnego i realnego, szczególnie, gdy ten styk zdarza się w formie teatru amatorskiego. Kamila Flesińska odniosła się do osobistych przemyśleń i doświadczeń. Ważna w nich jest narracja. Jak sama mówi – patrzy na „codzienne, małe społeczności, w których się znajdujemy”. Maks Rzontkowski z kolei wybił osoby odbiorcze z zamyślenia i wywołał śmiech. „Domofon” to anegdota o popularnym żarcie, ale czy tylko chodzi o zbitkę? Rzontkowski traktuje animację jako „możliwość ekspresji w każdej dziedzinie”. Ta ekspresja ma swoje źródło, trzeba pytać Maksa, gdzie dokładnie. Magdalena Borzęcka zamykając nas na chwilę w „Archiwum”, a potem uświadamia, że taka wirtualna przestrzeń się już nie powtórzy, bo jej gra (której moment widzieliśmy) generuje nowe przestrzenie. To zaciekawia i niepokoi jednocześnie, bo jak pewnie poruszać się po miejscach, których nie zna jeszcze nikt? Mateusz Zubel próbował natomiast wypuścić w atmosferę swoją miłość do gier komputerowych. „THE ZOOBIE’S: ORGASMOTRON ADVENTURE” to urywek z gry, która wizualnie może nawiązywać raczej do apokalipsy, a w rzeczywistości to traktat o wstydliwych czy niebezpiecznych doświadczeniach z dzieciństwa. Jak zauważa sam autor, „inne medium niż gra, nie przekaże odpowiednio tego, o czym myśli”. Główną rolę w tym przypadku odgrywa czynnik immersji. Agnieszka Suchocka i jej „Myśli o myślach” to zapętlona animacja, którą sama artystka definiuje jako zobrazowanie zapętlenia w jakim żyjemy. W swojej działalności Suchocka bada przestrzenie myśli, w których funkcjonujemy od lat. Mówi o „myśleniu obrazem” i o tym jak słowa mogą wyglądać na animacji. To trudne, często zdewaluowane, ale Agnieszka próbuje we właściwy sposób się za to zabrać. W „Wyścigówce” i „Zaraz wychodzę” Dawida Konopki w jakiś sposób znowu spotykamy się z kulturą gry. Była mowa o wielości form i estetyk. Dla Konopki w jakiś sensie inspirujące są procedury narzucone przez programy komputerowe, co prowokuje do odkrywania i szukania – korzystając z pewnego rodzaju przymusu.
W drugiej kolejności przystąpiliśmy do oglądania dzieł z wrocławskiej ASP. Pracownią sztuki w przestrzeni publicznej dowodzi Tomasz Opania we współpracy z Lilianą Zeic. To środowe zestawienie pracowni (Wrocław i Warszawa) dało niezwykły kontrast – oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Jedna wzmocniła przekaz drugiej i odwrotnie. Marcin Derda, jak się dowiedzieliśmy to troszkę przysposobiony uczestnik grupy, ale odnajduje się w niej znakomicie. Zaprezentował cztery prace, które w zasadzie mocno uczestniczą w przestrzeni. Czy otwartej, czy zamkniętej. Różne od siebie, ale widać w nich spójną myśl. Michał Kowalczys i jego „Bursztynowy” to całkiem trudny kawałek chleba do zgryzienia. Raz, że długością znacznie odbiegający od reszty (15 minut) to i traktujący o bardzo osobistych doświadczeniach. Ciekawe, że Kowalczys przyporządkowuje tę pracę do gatunku wideoeseju „z gestem performatywnym”. Raczej to wideofelieton czy wideopoezja w bogatej wizualnie formie. Mocno wyczuwalny jest tu wpływ estetyki Liliany Zeic. Rodzi się pytanie czy przy pracach o takim ładunku emocjonalnym czas gra na plus czy minus? „Es mus sein” i „Rozwiewanie wątpliwości” Mai Koszycy i Leny Ptak to zapisy dwóch działań performatywnych. Znów pojawiły się tu myśli o czasie trwania. Tu jednak czas wzmocnił przekaz, bo Koszyca i Ptak dotykają kwestii wysiłku, który wkładamy w utrzymanie ważnych dla nas relacji. Natalia Skrzypczak z kolei zabiera nas do doświadczeń około-ziemistych, w dokumentacjach jej działań „z błotem” oraz „z pokrzywami” przenosi nas do przestrzeni badania swojego ciała, zmęczenia, ale i zastanowienia. Julia Borowiecka w pracy „Potęga zatrzymania” zabiera nas na przejścia uliczne. Główną rolę gra czerwone światło stop. Julia performuje w przestrzeni, ale to żyjąca tkanka miasta oplatająca performerkę zmusza odbiorców i odbiorczynie do szukania znaczeń. W „Odciążeniu” z kolei mierzymy się osobistym doświadczeniem opieki nad starszym członkiem rodziny. Kto odciąża, kto dociążą? Jak w takich sytuacjach nastawiać moralność i jakie są nasze ludzkie granice?
Zakończenie pierwszego dnia VideoNews 2024, mimo początkowego dystansu, powoli odsłania przed nami bogactwo artystycznych poszukiwań. Pierwsze prace, które mieliśmy okazję zobaczyć, dowodzą tego, że wideo jako medium stale ewoluuje, stając się narzędziem, które nie tylko dokumentuje i przedstawia, ale również angażuje widza na wielu poziomach – podobnie jak Wagnerowskie Gesamtkunstwerk. Zgodnie z tym, co pisałem we wstępie zina, sztuka wideo łączy w sobie elementy wizualne, dźwiękowe i narracyjne, tworząc przestrzeń, w której artystki i artyści mogą eksperymentować i rozwijać swoje idee w sposób interdyscyplinarny.
Oglądając animacje 3D, dokumentacje działań performatywnych, prace osadzone w wirtualnych przestrzeniach czy te eksplorujące codzienne relacje, doświadczyliśmy różnorodnych podejść do sztuki cyfrowej i wideo. Każde dzieło, choć osadzone w swoim kontekście, wpisuje się w szerszą opowieść o tym, jak medium wideo staje się nowoczesnym narzędziem artystycznego wyrazu, otwierając nas na dialog z rzeczywistością – zarówno tą materialną, jak i wirtualną.
Podczas pierwszego dnia przeglądu wyraźnie odczuwalna była siła tego medium w budowaniu wielozmysłowych doświadczeń. Choć czasem abstrakcyjne lub osobiste, prace te skłaniają nas do refleksji nad własnym miejscem w świecie, nad czasem, przestrzenią i relacjami międzyludzkimi. Być może, jak sugerowałem wcześniej, to właśnie te drobne początki – czy to w formie narracji z codziennych małych społeczności, czy w kontekście eksperymentalnych animacji – staną się podwalinami do nowych form ekspresji i przyszłych kierunków w sztuce wideo.
VideoNews 2024 to przestrzeń, gdzie takie początki mogą rozwijać się i kiełkować, a my, jako odbiorcy, mamy przywilej śledzić te procesy z bliska. Tak jak Wagner poszukiwał jedności sztuki w swojej wizji dzieła totalnego, tak i my możemy szukać jedności i nowych połączeń w sztuce wideo, która nie boi się przekraczać granic form i konwencji.
Mateusz
mateusz.wszelaki@labirynt.com
-
wideo w czasach przełomu – oczekiwania dnia pierwszego
To już! Kolejna odsłona VideoNews 2024, przeglądu, który już od dekady staje się przestrzenią spotkania. To nie tylko prezentacja najnowszych trendów w sztuce wideo, ale także wyjątkowa okazja do głębokiego namysłu nad miejscem tego medium w szerszym kontekście współczesnej kultury wizualnej. Sztuka wideo, czerpiąc inspiracje z historii sztuki i teorii estetyki, otwiera nowe pola do eksploracji, poddając tradycyjne formy sztuki oraz nasze postrzeganie rzeczywistości dynamicznej reinterpretacji.
Wideo jako medium można porównać do „sztuki totalnej” w rozumieniu Richarda Wagnera, które łączy elementy wizualne, dźwiękowe i narracyjne, angażując nas na wielu poziomach percepcji. W tym sensie wideo funkcjonuje jako nowoczesny Gesamtkunstwerk, poszerzając granice naszych doświadczeń estetycznych i wciągając nas w intymny dialog z obrazem i dźwiękiem. Wideo może być rozumiane jako przedłużenie sztuki performansu, tak jak malarstwo akcji Jacksona Pollocka było przedłużeniem gestu malarskiego. Zarówno akcje performatywne, jak i wideodokumentacja tego, co ulotne i efemeryczne, mogą wywoływać u odbiorców i odbiorczyń doświadczenie bliskie „estetyce wzniosłości” Edmunda Burke’a, w którym intensywność przeżycia dominuje nad intelektualnym dystansem.
Sztuka wideo, podobnie jak w swoich początkach malarstwo modernistyczne, jest miejscem, gdzie toczy się walka o interpretację rzeczywistości. W duchu teorii mimesis, sztuka wideo odzwierciedla, przekształca i deformuje nasze codzienne doświadczenia. Jednocześnie, w epoce cyfrowej, gdzie technologia nieustannie wpływa na nasze życie i zmysły, pojawia się pytanie o „postmedialność” – pojęcie kluczowe w dyskusjach o współczesnych praktykach artystycznych, sugerujące, że sztuka nie jest już definiowana przez konkretne media, lecz przez idee i procesy, które nimi rządzą.
Wideo stało się w tym kontekście współczesnym szkicownikiem artystów i artystek, technologią, która – jak pisze Vilém Flusser w swojej „Filozofii fotografii” – rewolucjonizuje nasze postrzeganie i sposób, w jaki przetwarzamy rzeczywistość. To medium umożliwia rejestrację chwil ulotnych, a zarazem eksperymentowanie z czasem i przestrzenią, co szczególnie widoczne jest w pracach wideo, które eksplorują granice percepcji osób oglądających. Wideo, jako forma artystyczna, staje się narzędziem do badania zarówno rzeczywistości społecznej, jak i intymnych zakamarków ludzkiej duszy.
Na VideoNews 2024 będziemy świadkami różnorodnych form ekspresji – od klasycznych przykładów wideoartu, przez rejestracje działań performatywnych, aż po prace eksplorujące wirtualną rzeczywistość (VR). Każda z tych form zadaje pytania o rolę twórczości wideo we współczesnym świecie – czy wideo, w dobie zalewu obrazów i łatwego dostępu do narzędzi cyfrowych, pozostaje przestrzenią do krytycznej refleksji nad rzeczywistością? Jakie są granice tego medium, a co najważniejsze, jakie możliwości otwiera ono przed młodymi osobami twórczymi?
VideoNews to spotkanie, które wzywa nas do głębszego namysłu nad przyszłością sztuki, medium i nas samych jako świadków tego procesu. Zapisane w tym zinie noty krytyczne i impresje będą nie tylko komentarzem do prezentowanych prac, ale również próbą zrozumienia szerszych nurtów estetycznych, które kształtują naszą współczesną wrażliwość.
Jesteśmy ciekawi, jesteśmy podekscytowane. W Lublinie zaczynają się rzeczy, które potem zmieniają świat. Mam nadzieję, że i tak będzie w tym roku. Tegoroczny jubileusz Galerii Labirynt zmusza nas niejako do tego, aby na nowo zastanowić się, czy możliwy (i czy potrzebny?) jest kolejny przewrót. Czyżbyśmy mieli do czynienia z awangardą alfa?
Widzimy się!
MateuszPS. Jeśli macie ciekawe spostrzeżenia – dzielcie się nimi na mateusz.wszelaki@labirynt.com. Niech idą dalej w świat!