Dzień drugi (5.12.2024) – relacja

Dzień drugi (5.12.2024) – relacja

Kolejnego dnia deszczowa aura znów nie była jakoś specjalnie zachęcająca. Zastanawiałem się nad pogodą. Finalnie doszedłem do wniosku, że środowisko może być elementem przeglądu (znowu nawiążę do koncepcji sztuki totalnej – zaangażujmy w to także biomet). Deszcz wzmaga poczucie melancholii, co może rezonować z niektórymi pracami wideo, zwłaszcza jeśli podejmują one tematy emocjonalne, introspektywne lub egzystencjalne. A raczej od pierwszego dnia zaczepiamy się o te płaszczyzny. Czy więzi między osobami studenckimi się zacieśniają? Możliwe. Dziwne byłoby, gdyby platforma stworzona do dialogu (formalnego i nieformalnego) nie umożliwiłaby tej dyskursywnej czynności. Chociaż nigdy nie wiadomo. Drugiego dnia VideoNews 2024 zaserwowano nam pokazy trzech pracowni. O ile po Zielonej Górze i Łodzi można było oczekiwać pewnych powiązań czy tendencji (chociaż Aleksandra Kubiak i Katarzyna Kozyra to dwie różne definicje delikatności), tak Lublin w tym zestawieniu wychodzi nieco egzotycznie. Tu pytania wybrzmiewają w kierunku kuratora Tatarczuka. Ale do tego wrócimy. 

Osoby studiujące w pracowni działań performatywnych i medialnych Aleksandry Kubiak skupiają się wokół jednego tematu, który poddawany jest dowolnej interpretacji. Ta linia programowa jest widoczna, jednak nie pozbawia artystów i artystek wolności. W ten sposób zyskujemy wręcz badawczo-artystyczne spojrzenie na jakieś kwestie. W tym przypadku było to oscylowanie wokół surrealizmu (w nawiązaniu do jego setnej rocznicy). Warto potępić w tym wątku mizoginizm pierwszych surrealistów, a honor oddać Germaine Dulac, której surrealistyczny film został potępiony przez Bretona w 1928 roku, zanim jeszcze zdążył wyjść ku szerszej publiczności. Surrealne, jak wiemy, traktuje o tym co pod spodem, co wynurza się najczęściej w nocy, kiedy nasze myśli zostają same, o naszych lękach i emocjach. Osoby autorskie w tym przypadku czarują prostotą, pod którą ukrywa się głębia, a ona nęci. Natalia Borończyk zatrzymała naszą uwagę na krótko, zmuszając do pytań nad formą. Ostatecznie animacja o samotności w ciszy i tłumie. Agnieszka Kowaliczek tęskni za bezpieczeństwem, konkludując – bezpieczni będziemy dopiero w grobie. Ale czy nie mamy prawa szukać bezpiecznych miejsc za życia? Las, zimno i osoba dreptająca z pierzyną na plecach to Julia Surowiec. Mainstreamowy obraz tęsknoty za łóżeczkiem to u Surowiec element eksploracji przestrzeni, gdzie może dać upust swoim emocjom. Kto z nas nie darł się pod kołdrą, kiedy okazywało się, że nikogo nie ma obok? Komparatyzując – mając drugą osobę, pierzyna staje się narzędziem oddzielenia ku intymności. „Anastasiia” to swego rodzaju dziennik wizualny, bogaty w malarskie kadry. Nic dziwnego, bowiem Slovachevska przyznaje się do swej miłości do malarstwa, pokazując swoją prace wideo z dyletanckim podejściem. Czy to zaszkodziło? Nie. Otwartość Anastasii, jej pokora w odkrywaniu udzielają się odbiorcom i odbiorczyniom, a jej prognozuje zachwyt w dalszym poruszaniu się po wideoarcie. Alina Kremen z kolei w czarnobiałym wideo czasem prowadzi dialog, czasem edukuje. Czarnobiały czyli zmęczony, zamyślony, spowolniony? Marta Karkut wyłamał się z estetyki i subtelności poprzednich prac i na ekranie pokazuje się w stroju, który w pierwszym rzucie od razu kojarzy się z praktykami BDSM. Dodatkowo wizja w jakości komputerowych kamerek. W końcu pojawiają się zdania – najpierw o chęci uległości, dostosowaniu, spełnianiu czyichś pragnień. Później o wykorzystaniu, dominacji, poniżeniu. To nie pochwała sexworkingu, a rozpaczliwa tęsknota za bliskością. Znowu nasuwa się pytanie – do czego jesteśmy zdolni i zdolne, aby chociaż na chwilę zaspokoić to pragnienie? 

Specyfika pracy w pracowni praktyki projektu artystycznego Katarzyny Kozyry opiera się na indywidualnych pomysłach osób uczestniczących w zajęciach. Zdziwią się w tym przypadku oczekujący i oczekujące na produkcję kolejnych „kozyrek”. Kozyra w procesie twórczym jest konsultantką, mentorką, ale nie narzucającą. W pokazie dopatrzymy się podobieństwa w stylistyce prac, ale są one zasadniczo różne. Julia Sosnowska w „Teraz będę plastikową matrioszką” używa owej lalki do zobrazowania kłębiących się w niej uczuć. Nożem otwiera jej głowę, pyrga w kąt, sama artystka pojawia się z błędnym wzrokiem. Nerwica natręctw. Z kolei „Kokon” to quasi-poemat o przywiązaniu – najpierw bez znaków alarmowych, potem destrukcyjnym. Tutaj odbiór nudzi i męczy (raz – brak dźwięku, dwa – czas trwania). Jak się potem dowiedzieliśmy – to zamierzone. „Płaszczyzna codzienności” to swego rodzaju home movie, w którym braknie jakości albo stabilizacji obrazu. Ale ważne są w nim znaki, metafory, zaskoczenia. Córka Rudnickiej bierze udział w jej produkcjach często przypadkowo, ale jest ona częścią jej rzeczywistości. W „Pogoni za ogonem” jesteśmy świadkami… pogoni za doczepionym ogonem. Odczytanie znaczenia i ciężkości metafory pozostawiam publiczności. Agata Goździk uwodzi ruchem. Jak sama wspomina, doświadczenie w tańcu nadal pozostaje dla niej ważne. W „Roślince” utożsamia się z kiełkującym ziarenkiem, wręcz jak baletnica wijąc się w tę i we w tę i towarzyszy kolejnym etapom wzrostu. „Ceremonia parzenia koszuli” to rytmiczna pochwała prasowania. Goździk z namaszczeniem przystępuje do żelazka i prowokuje zagwozdkę – to prasowanie jest antyfeministyczne czy nie?

Na końcu osoby studiujące z produkcji medialnej na UMCS w Lublinie. Tu po pierwsze stykamy się z uczelnią nieartystyczną, a po drugie wychodzimy z obszaru sztuki wideo i wchodzimy do produkcji filmowych. No i tu, może pozostać retoryczne, pytanie do Waldemara Tatarczuka – dlaczego takie zestawienie? Niemniej jednak, ważne, że osoby z Lublina pojawiły się z chęcią prezentowania swoich prac, bo dało to możliwość spojrzenia na sytuację artystyczną w owym mieście. Lublin z tak bogatym zapleczem kulturalnym, ostatnio przyznanym tytułem ESK 2029, z prężnie rozwijającą się ofertą galeryjno-muzealną, a wciąż bez jakościowej edukacji artystycznej. W ujęciu teoretycznym i praktycznym. To świadczy o demagogicznym podejściu władz miasta. W przypadku młodych osób twórczych możemy dopatrywać się ogromnej determinacji i chęci rozwoju, bo nawet ze słabym zapleczem wspomagającym potrafią tworzyć wartościowe, znaczące, technicznie niczym nieodbiegające od obecnie podziwianego formatu dzieła. Czy w sztukach wizualnych czy performatywnych. Przedstawione przez osoby studenckie prace to etiudy zrealizowane na podsumowanie jednego z przedmiotu w toku studiów. Adam Kwiecień i jego „Jak wybrać aparat analogowy?” bawią się w pewną iluzję. Obraz z VHS-a, dźwięk typowy dla starych filmów, a w tym ogromna wiedza Adama na temat technicznych kwestii fotografii. Christine Klima, Julia Błażkowska – Barć i Gabriela Białek we „Wzorach” i „Resztkach” bawią się metaforami i poetyckimi spojrzeniami na rzeczywistość. Produkcja Miłosza Zajączkowskiego „Kanar” to krótki metraż, który spokojnie mógłby wziąć udział w znanym festiwalu filmowym. „Kanar” zachwyca jakością i montażem, pytanie jak Zajączkowski stworzył tak jakościową pracę, skoro gremialnie studenci i studentki orzekli o zerowych budżetach na produkcje. Warto się tym zainteresować, pozytywnie! Val Ziółko i „Antybohater” to też próba zmierzenia się z samym sobą, lękami ukrytymi w snach, a także wyraz miłości do francuskiego sznytu, z której Ziółko jest znany. 

Zestawienie tych trzech ośrodków, choć na pierwszy rzut oka wydaje się przypadkowe, ukazało wielowymiarowość współczesnej sztuki wideo. Każda z prac miała swój niepowtarzalny język, ale wszystkie razem stanowiły komentarz do współczesnych doświadczeń. VideoNews 2024 udowadnia, że nawet w tak odmiennych kontekstach artystycznych, wciąż można szukać punktów styku, a być może właśnie te różnice i kontrasty staną się źródłem inspiracji na kolejne godziny przeglądu.

Mateusz
mateusz.wszelaki@labirynt.com